sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 5

Ginny
-Ginny błagam cię nie żartuj sobie mi ma się podobać Malfoy?
-No, a czemu nie? Trzeba przyznać, że jest przystojny.
-Czekaj czy ty dalej mówisz o tej bladej Fredce?
-Tak Herm dalej mówię o Malfoy'u.
-Już myślałam, że mówisz o Blaisie.
-O Zabini'm niby dlaczego?
-A ja widziałam wczoraj jak się pocałowaliście.
-Weź nie przypominaj bo mi się niedobrze robi jak tylko wyszłam to pobiegłam do dormitorium umyć zęby ohyda.
-Tak, tak jasne...
-Hermiona! Spadaj ty małpo! Lepiej porozmawiajmy o twoim Dracusiu. - uśmiechnęłam się do niej słodko.
-Ginny! On nie jest mój!
-Ale chciałbyś.
-No raczej nie! 
-Ta jasne...
-Ginny! - warknęła na mnie.
-Tak kochana?
-Nie przeginaj!
-Też cię kocham. - przytuliłam się do niej.
-Idziesz ze mną?
-Zależy gdzie.
-Do biblioteki zrobić zadania.
-Miona, serio do biblioteki?
-Przypominam ci, że chodzisz teraz do klasy wyżej i lepiej żebyś się uczyła.
-Mam ciebie.
-Hahaha bardzo śmieszne.
-Nie chce mi sie teraz uczyć ide się przejść jak wrócę to pomożesz mi prawda? - zrobiłam maslane oczka.
-Yhym.
-Dziękuję.
-No to pa.
-Pa.
Miona ruszyła w stronę biblioteki, a ja poszłam się przejść. Spacerowałam po całym zamku, co w tych butach nie było najlepszym pomysłem no, ale przeżyję. Myślałam o wydarzeniach ostatnich dni. Mina Harry'ego jak pocałowałam (bleeeeeee) Blaisa'a była bezcenna i Ron'a też. Zanim się zorientowałam byłam na trybunach boiska do Quidicza. Brakuje mi tego sportu trochę. Usiadłam na trybunach Ślizgoni właśnie mają trening. Kurde dobrzy są, ale nie wygrają nie mają szans! W pewnym momencie podleciał do mnie jeden ze Ślizgonów nikt inny niż Zabini.
-O Ruda co ty tu robisz przyszłaś mi kibicować?
-Hahaha bardzo śmieszne tobie?
-Oj kochanie wiem, że za mną szalejesz. - uśmiechnął się łobuzersko.
-Chyba ci słońce za mocno przygrzało.
-Oj no ruda przyznaj się.
-Nie ma do czego.
-Jasne kochanie. - puścił do mnie oczko.
-Nie mów tak do mnie!
-Dlaczego kochanie? - uśmiechnął się chytrze.
-Zabini nie mów tak do mnie!
-No dobra, ale jak przelecisz się ze mną na miotle.
-W życiu! Z tobą?! Chyba bym oszalała.
-Oj Ginny.
-O Merlinie ty wiesz jak ja mam na imię co za zaszczyt.
-Jakbym mógł zapomnieć imienia mojej dziewczyny.
-Byłej fikcyjnej dziewczyny. - dodałam dla sprostowania.
-Oj czy to ma znaczenie?
-Dla mnie tak.
-A dla mnie nie.
-Blaise wracaj na boisko. - Malfoy warknął na Zabini'ego.
-To może zagramy razem co kochanie? - zwrócił się do mnie z łobuzerskim uśmiecham.
-Po pierwsze nie mów do mnie kochanie. Po drugie nie mam zamiaru z tobą latać bo wylecisz wysoko i mnie zrzucisz.
-Hej, nie jestem głupi.
-Serio nie zauważyłam.
-Kotku ranisz.
-Oj biedactwo. - podeszłam do niego i chwyciłam go za podbrudek. - Nie chciałam przepraszam. - powiedziałam słodkim głosikiem. - Albo jednak nie! - odwróciłam się od niego uderzając go włosami. Poczułam jak łapie mnie za pośladki odwróciłam się do niego i walnęłam mu z liścia.
-Sssss boli. - wysyczał.
-Miało boleć! Nie jestem jakąś pustą blondynką, która myśli tylko o zrobieniu facetowi loda wiec mnie nie dotykaj!
-Nie musisz być taka agresywna kochanie.
-Spadaj stąd bo znów oberwiesz.
-Diabeł chodź tu natychmiast! - usłyszałam głos Malfoya.
-No ja muszę lecieć narazie skarbie. - wśadł na swoją miotłe i odleciał.
Przysięgam, że kiedyś pożałuje, że tak do mnie mówi mam tego dość! Oglądałam trening Ślizgonów. Malfoy cały czas coś wrzeszczał żeby się ruszali i przykładali do tego. Trening się skończył wstałam i kierowałam się do wejścia do szkoły. Przy samym wejściu poczułam szarpnięcie i zaraz moje nogi oderwały się od ziemi.  Zaraz ktoś przełożył mnie przez miotłę. Serce waliło mi jak oszalałe. Zaczęłam piszczeć i się wyrywać.
-Wiewiórka cicho nie wierć się tak bo spadniesz. - usłyszałam głos który jakąś godzinę temu mnie dręczył. Zabini.
-Zabini baranie natychmiast masz wylądować! - zaczęłam krzyczeć.
-Bo spadniesz. - zasmiał się cicho.
-Wyląduj natychmiast! - zaczęłam się kręcić niespokojnie. - Wyląduj idioto!
-No nie wierć się tak bo spadniesz. - powiedział oschle.
-Wyląduj natychmiast! -zaczełam się wiercić i w pewnym momencie straciłam równowagę i zsunęłam się z miotły. Nagle przed oczami przeleiało mi całe życie. W ostatniej chwili poczułam ostre szarpnięcie i znów leciałam na miotle.
-Ostrzegałem. - powiedział Blaise.
Byłam strasznie roztrzęsiona  Pochylił się nade mną i jedną ręką chwycił miotłę, a drugą oplótł wokół mojego brzucha trzymając mnie mocno.
-Teraz już nie spadniesz. - wyszeptał mi do ucha.
Miałam ochotę na niego nawrzeszczeć, ale nie byłam w stanie moja usta cały czas pozostawały zamknięte.
-A ty co tak cicho? - zapytał kiedy przelatywaliśmy nad jeziorem.
-Prawie umałam. - wyszeptałam.
-Nie bój się nie dał bym ci umrzeć bo by było na mnie.
-Bo to przez ciebie! - krzyknęłam.
-Dobra uspokój się chyba nie chcesz tego powtórzyć co?
-Nie.
-No właśnie więc siedź cicho i się trzymaj trochę przyśpieszymy.
Przyśpieszyliśmy, a moje włosy szalały na wietrze. Chyba zaraz zawału dostanę przez niego!
-Zwolnij, zwolnij błagam zwolnij. - chwyciłam się jego ręki którą trzymał miotłę.
-Nie bój się.
-Błagam zwolnij.
-No dobra to wylądujemy znam takie fajne miejsce.
Lecieliśmy jeszcze chwilę po czym wylądowalismy na zielonej trawie. Pomógł mi zejść z miotły. Widok był niesamowity mały stawik, dużo drzew, zielona trawa i słońce. To miejsce wyglądało jak z jakiejś bajki. popatrzyłam na Diabła który leżał wygodnie na trawie z zamkniętymi oczami. Usiadłem obok niego i siedziałam w ciszy.
-Nie powiesz nic? Zawsze jesteś rozgadana.
-Mam na ciebie wrzeszczeć, że prawie mnie zabiłeś? - zapytałam.
-Nie, ale może pogadamy? - zaproponował uśmiechając się.
-Nie dziękuję.
-A jak tam Hermiona po tej akcji z plakatem? - zapytał.
-Myślałam, ze będzie gorzej, ale zniosła to, ale widać w jej oczach, że ją to boli zawsze jak ktoś tak do niej powiedział to ona płakała. A najczęściej mówił jej to Malfoy i ona była załamana.
-Kurde przykro mi strasznie ja wiem, że Draco przesadza mówiłem mu, ale on mnie nie chce słuchać bo wiesz co on myśli o takich ludziach jak Hermiona.
-Wiem, że trzeba ich tępić do upadłego.
-No właśnie.
-Niekiedy mam ochotę mu tak przywalić żeby swoich zębów musiał szykać w tym stawie!
-Hahahahaha masz aż tak dużo siły?
-O tak, a jak jestem wkurzona to jeszcze więcej.
-Ty jesteś niebezpieczna kobieto.
-Bój się Zabini.
-To ty się bój Weasley. - uśmiechnął się szyderczo. Zaczął się do mnie przybliżać z chytrym uśmiechem.
-Nie idź ode mnie! Zostaw mnie! - rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać. - Przestań! Diabeł przestań! Aaaaa! - zaczęłam się śmiać jak nienormalna. - Przestań! Zrobię wszystko tylko przestań! - przestał mnie łaskotać i popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Wszystko? - zapytał.
-Tak, tylko z wyjątkiem powiedzenia Malfoy'owi, że go lubię i z wyjątkiem wrócenia do Ha... - nie dokończyłam wymieniać bo mnie pocałował. Trwaliśmy w pocałunku dobre paręnaście sekund. W końcu odczepił się ode mnie i położył obok na trawie.
-Tyle wystarczy, nie zmusiłbym się do powiedzenia Malfoy'owi, że go lubisz bo być tego nie zrobiła.
Poczułam, że się czerwienię.
Słonce zaczęło zachodzić i robiło się coraz zimniej potarłam dłońmi swoje przedramiona które z każdą minutą były zimniejsze.
-Dobra widzę, że ci zimno lepiej już wracajmy jeszcze trzeba zadania zrobić.
-Tak trochę.
Wstaliśmy i podeszlismy do miotły.
-Do mnie. - powiedział Diabeł, a miotła zaraz znalazła się w jego ręce.
Wsiadł na nią, a ja wsiadłam przed nim. Ręce ma dużo dłuższe niż moje wiec bez problemu pochylił się i chwycił miotłę znajdującą się przede mną.
-Trzymaj się mocno. - wyszeptał mi do ucha.
Wybił się i polecieliśmy w stronę zamku czułam jak jego mięśnie się napinają. Merlinie jakie on ma mięśnie!
Wylądowaliśmy przed wejściem do zamku. Zeszłam z miotły i ruszyłam do środka.
-Czekaj tylko odłożę miotłę. - usłyszałam głos Zabini'ego.
Zniknął za drzwiami i parę sekund później zjawił się obok.
-Możemy iść. - oznajmił ruszając ruszyłam za nim. - Fajnie dzisiaj było może to powtórzymy kiedyś?
-Może.
-Ginewro Weasley natychmiast się zatrzymaj! - usłyszałam za sobą znajomy głos. Odwróciłam się przodem do osoby która mnie wołała Stał tam Percy, Fred, George i Ron. - Musimy poważnie porozmawiać jesteśmy tu z polecenia mamy. - odezwał się Percy. Podeszłam do nich.
-Czego chcecie? - zapytałam.
-Porozmawiać. W cztery oczy. - popatrzyli na Diabła.
-Blaise możesz nas zostawić? - zapytałam.
-Jasne. Do zobaczenia Wiewiórka. - puścił mi oczko.
-Pa. - lekko się zaczerwieniłam. - No to mówicie czego chcecie?
-Czego chcemy, co ty wyprawiasz co? Zadajesz się za śmierciorzercą?!
-Co? Ron powiedziałeś mamie o wszystkim! Kabel. A poza tym miałam powód!
-No słuchamy jaki?
-Chciałam się odegrać na Harry'm, Malfoy'u i Zabini'm! Malfoy i Zabini mnie wkurzali, a Harry, chciałam zobaczyć jaka będzie jego reakcja!
-Mama prawie zawału dostała jak się dowiedziała, że zadajesz się ze śmierociorzercami.
-Nie zadaje się z nimi odbiło wam, a poza tym Harry podobno, że zabił Voldemorta więc oni nie są śmierciorzercami.
-Ginny masz się z nimi nie zadawać tak mama powiedziała i Ron będzie cie pilnował.
-No chyba nie! Nie będzie za mną cały czas chodził mam swoje życie i mam prawo się przyjaźnić z kim chcę, a wy mnie zostawcie i powiedzcie mamie, że bardzo ją kocham, ale nich się nie wtrąca do mojego życia!
-Masz się z nimi nie zadawać koniec tematu słyszysz?!
-Nie będę robić co mi się podoba a wy już sobie idźcie!
Odwróciłam się od nich wkurzona i ruszyłam do swojego dormitorium. Gdy już znalazłam się w środku byłam taka wściekła, że najchętniej bym coś rozwaliła. Hermiona siedziała na łóżku i czytała jakąś książkę.
-O Gin jesteś już, co tak długo?
-Nie uwierzysz! No po prostu mnie coś rozsadzi! Głup Ron powiedział mamie, że zadaje się z Malfoy'em i Zabinim i mama wysłała Percy'ego, Freda i George'a żeby wybić mi to z głowy rozumiesz?!
-Żartujesz?!
-A wyglądam?! Mam ich wszystkich dość moja sprawa z kim się zadaje!
-Normalnie to bym się z nimi zgodziła no, ale wiem, że to nie jest na serio, tak to nie jest na serio?
-Nie no chyba by mnie musiało postrzelić.
-No mam nadzieję. A w ogóle gdzie ty tak długo byłaś?
-Oglądałam trening Ślizgonów i kurcze dobrzy są.
-Ich trening skończył się już dawno nie było cię na kolacji.
-O kurcze rzeczywiście, a nie jestem głodna.
-No to powiesz gdzie byłaś?
-Z Diabłem. - podeszłam do szafy i wyjęłam swoją piżamę.
-Co jak to z Diabłem?! - zarwała się z łóżka i podbiegła do mnie. - Mów wszystko!
-A mogę się przebrać?
-Ale szybko.
Wypchnęła mnie do łazienka wzięłam kapiel i wyszłam w łazienki.
-Gadaj! - popędzała mnie. Usiadłam na łóżku i zaczęłam jej opwiadać. Opowiedziałam jej wczystko, a ona otworzyła usta. - Pocałował cię?!
-Tak.
-Ginny on cie pocałował?!
-Tak Hermiona on mnie pocałował. - o Merlinie dopiero teraz to do mnie dotarło on mnie pocałował.
-On cie pocałował!
-On mnie pocałował.
-No właśnie.
-O matko on mnie pocałował! A kij z tym.
-Co Ginny? Nie całuje się kogoś tak bez powodu.
-No widocznie tak bo chyba nie całuje się kogoś z nienawiści nie?
-Ginny pocałunek to dowód miłość.
-Miona serio w to wierzysz?
-Tak wierzę w to.
-Ale ty jesteś staroświecka.
-A zadania zrobiłaś?
-O kurde zapomniałam jutro zrobię... a ty nie zmieniaj tematu!
-Dobranoc Ginny.
-Dobranoc.
Położyłam się w łóżku i zasnęłam.
***********************************************
Boże wiem okropna jestem bo tak długo nie dodawałam przepraszam bardzo ale w szkole tak na nas cisną masakra. Testy były więc napisałam i liczę na komentarze. Następny pisze Ewa więc będzie szybko za 4-5 dni normalne -.- Jest tak ja piszę ona za 3 dni dodaje nowy a na mój musicie czekać miesiąc i znów to samo przepraszam postaram się pisać szybciej ale mam inne blogi i trochę mi brakuje weny :( Komentujcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz